#6 Czym zaskoczyła mnie kuchnia szwedzka?

by Ola Olsson

Czym jest fika” – jedno z popularniejszych słów w Szwecji, kiedy je się klopsiki, a kiedy fermentowanego śledzia, oraz kilka tradycji, którymi warto słodko celebrować okazje małe i duże – podcast i zapis tekstowy

Zdjęcie: Oskar Yildiz z serwisu Unsplash

W tym odcinku usłyszysz:

  • co w polskich sklepach jest normą, a w szwedzkich tego nie można dostać
  • gdzie i kiedy można kupić w Szwecji alkohol
  • że każda okazja jest dobra by… zjeść coś słodkiego
  • co jest wyjątkowego w szwedzkich tortach
  • czy Szwedzi lubią polską kuchnię

Szwedzka kuchnia – zapis odcinka

„I cóż, że ze Szwecji” – Szwedzi się bardzo interesują tym zwrotem i bardzo go lubią. Często pytają mnie o ten łamaniec językowy ze Szwecją w tytule. No bo właśnie mieszkam w Szwecji, w przepięknie zielonym regionie Skania i dziś zapraszam Was w podróż po tutejszych zwyczajach. Opowiem Wam o tym jak to jest u nas na południu i jeśli macie jakieś swoje doświadczenia być może z innych regionów Szwecji, to z chęcią wysłucham Waszych historii w komentarzach.
• Zrobimy sobie wycieczkę po szwedzkim sklepie.
• Później zmęczeni usiądziemy przy szwedzkim stole.
• A na koniec udamy się na rodzinny piknik w szwedzkim stylu by sprawdzić jak swój czas wolny spędza przeciętny Svensson.

Na zakupy w szwedzkim spożywczaku

Kiedy przyjeżdżamy po raz pierwszy do nowego kraju, to wszystko wygląda zupełnie inaczej. Znaki drogowe, napisy w nieznanym języku… Prędzej czy później pierwszy raz też robimy zakupy. No i niby sklep jak sklep, bierzemy koszyk, wiemy, że po napełnieniu go po prostu zapłacimy i wyjdziemy. I to jest coś, co jest nam dobrze znane. Ale są też pewne zaskoczenia. Bo np. dopiero po czasie przekonałam się, że w Szwecji nie zrobię sernika, bo nie ma prawdziwego twarogu. Nie zrobię też domowej pomidorówki, bo nie ma koncentratu pomidorowego. No i owsianka smakuje zupełnie inaczej, bo niestety w Szwecji nie ma płatków owsianych górskich, a jedynie te błyskawiczne. Z drugiej strony jest wiele produktów dla alergików, osób na diecie bezglutenowej czy wegan. W Szwecji jest dostępnych bardzo dużo opcji roślinnych i co fajne, to są dostępne nawet w niewielkich sklepikach. Jak pójdziemy do mniejszego, osiedlowego sklepu, to zawsze znajdzie się tam półka z wegańskimi produktami, produktami bez mleka czy bez glutenu.

Gdzie w Szwecji kupimy alkohol

Jest coś, co bardzo zaskakuje osoby, które po raz pierwszy przyjeżdżają do Szwecji, także z Polski. To jest fakt, że w sklepach napoje alkoholowe mogą mieć tylko do 3,5% zawartości alkoholu. W dyskontach, supermarketach nie kupimy nic o wyższej zawartości alkoholu.

W Szwecji jest monopol państwa wprowadzony już w 1955 roku w odpowiedzi na problem z alkoholizmem. Po prostu wiele osób nie było w stanie pracować i wtedy postanowiono ograniczyć to spożycie alkoholu właśnie poprzez wprowadzanie ograniczeń w możliwości kupna. Wszystkie sklepy monopolowe wyglądają tak samo i nazywają się tak samo, czyli Systembolaget. Żółte litery na zielonym tle i w ogóle nie zachęca to nawet do wejścia, nie ma żadnych reklam ani promocji.

Zimne piwko na spontanie?

W dni robocze możemy kupić alkohol maksymalnie do godziny 20 w większych miastach, czasami są zamykane jeszcze wcześniej. W sobotę do godziny 15. A w niedzielę w ogóle nic nie kupimy, bo wszystkie sklepy są zamknięte na cztery spusty. W dodatku, jeśli liczycie na to, że kupicie chłodne piwko, to tylko w supermarkecie, poniżej 3,5% alkoholu, bo w Systembolaget nie ma lodówek. Masz być człowieku przygotowany na to, że chcesz się napić alkoholu, zaplanować to, a niestety na spontanie nie pójdziemy i nie kupimy żadnych napojów alkoholowych.

Co ciekawe, Systembolaget finansuje badania prowadzone nad alkoholem i jego wpływem na zdrowie, właśnie po to, by zwiększyć świadomość społeczną na ten temat. Więc raczej w Szwecji nie zachęca się do spożycia alkoholu, a bardziej to kontroluje.

Opakowania do żywności

Tymczasem, jeśli wrócimy do naszego spożywczaka i rozejrzymy się po sklepie, to będziemy w stanie dostrzec coraz więcej produktów, które są pakowane w kartonowe opakowania, a nie plastik czy puszki. To jest coś, co ja bardzo cenię, bo muszę Wam powiedzieć, że zwłaszcza żywność puszkowana nie jest dla nas dobrym rozwiązaniem. Wnętrza puszek są wyściełane substancjami chemicznymi, które mają udowodniony, niekorzystny wpływ na nasze zdrowie. W związku z tym, jeśli macie możliwość wybierajcie te produkty, które są pakowane w słoiki lub opakowania kartonowe. To co jesteśmy w stanie dostrzec w Szwecji, to fakt, że kartonowych opakowań jest zdecydowanie więcej. Są to makarony, jogurty, przeciery pomidorowe, nasiona roślin strączkowych, ale też np. mrożonki.

Co zabieram do Szwecji, a co do Polski

Wychodząc ze szwedzkiego sklepu, a już wiemy, że nie wszystko, co chciałam udało mi się kupić, więc niektóre rzeczy przywożę ze sobą z Polski. Najczęściej te produkty, których w Szwecji nie ma lub nie są tak dobre – wspomniane płatki owsiane, kasze, koncentrat, wędliny, czasami kiełbasę, ogórki kiszone, no i polskie słodycze.

Ze Szwecji do Polski też wywożę niektóre produkty. Najczęściej są to lokalne słodycze, którymi obdarowujemy naszych bliskich, kanellbulle – ślimaki cynamonowe, które w odcinku również się pojawią, śledzie w słoiku, bo mój tata je uwielbia, a także kawę, bo jest dobra i tańsza niż w Polsce.

Fredagsmys – jak przytulnie spędzić piątek

Pomimo tego, że odcinek ukazuje się co poniedziałek, to któż zabroni nam myśleć już teraz o piątku. Chciałabym opowiedzieć Wam o jednym z moich ulubionych zwyczajach szwedzkich, czyli przytulnych piątkach. Po szwedzku nazywa się to fredagsmys i jest to piątkowy wieczór, odpoczynek przed weekendem. Kiedy jesteśmy zmęczeni po ciężkim tygodniu pracy, chcemy odpocząć, zrelaksować się i po prostu chillujemy w domu.

To są naprawdę takie leniwe piątki, zazwyczaj łączą się z jedzeniem popcornu, wspólnym oglądaniem telewizji i leżeniem na kanapie. Wiele osób zamawia jedzenie na wynos by nie musieć gotować. W związku z czym od 17 wiele restauracji jest pełnych ludzi odbierających swoje jedzenie, bo w Szwecji się płaci naprawdę dużo za dostawę. Często koszty takiej dostawy to jest 1/3 kosztów całego zamówienia, dlatego też wiele osób do takiej restauracji jedzie po zamówieniu przez internet czy telefon i w restauracji odebrać swoje jedzenie, zamiast płacić za to, żeby ktoś nam je przywiózł do domu. Są też oczywiście osoby, które nie zamawiają jedzenia z restauracji, a przygotowują coś samodzielnie. Cały zamysł polega na tym, żeby jak najmniej czasu spędzić w kuchni. Nawet jeśli gotujemy sami, to przygotowujemy jakieś proste posiłki – pizza, taco, spaghetti, a nie spędzamy za dużo czasu na gotowaniu.

Lördagsgodis – sobotnie słodkości

Kolejną przyjemnością weekendu w Szwecji są Lördagsgodis, czyli sobotnie słodkości. Lördag – sobota, a godis to skrót używany do określenia słodyczy, a w dosłownym tłumaczeniu dobrych rzeczy. I skąd się wziął ten zwyczaj w Szwecji, że je się raz w tygodniu i akurat w soboty?

W latach 50 przeprowadzono serię eksperymentów na pacjentach szpitala psychiatrycznego w miejscowości Lund. Dawano im ogromne ilości cukru, praktycznie same słodycze, by sprawdzić zależność pomiędzy spożyciem słodyczy a stanem uzębienia. Dziś myślę, że nie jest dla nikogo zaskoczeniem, że wiadro żelków minus mycie zębów równa się ubytki. Do takiego samego wniosku doszli naukowcy, a potem organizacje rządowe zaleciły, by słodycze jeść raz w tygodniu. I tak się akurat stało, że wybrano na ten dzień sobotę.

Słodycze na wagę, czyli must-have w szwedzkim domu

Już od połowy lat osiemdziesiątych w Szwecji dostępne są żelki na wagę w postaci tzw. ścian słodyczy. Jest to taka no ściana, taki wielki regał w sklepie, z różnymi przegródkami i wieloma rodzajami żelków bądź innych słodyczy, które nakłada się do papierowych torebek lub papierowych kubełków. Wybór jest naprawdę duży, są różnie kolory, kształty, smaki. Jeśli traficie na taką ścianę, to pamiętajcie, że czarny kolor to zazwyczaj lukrecja. To jest taki bardzo specyficzny smak, który nie wszystkim smakuje, ale dzieci szwedzkie są często wychowane na smaku lukrecji, więc traktują to jako przysmak. I być może zaskoczę Was teraz, ale najczęściej sprzedające się auta w Szwecji to nie Volvo. To takie małe czerwone żelki wyścigówki, których producent głosi na opakowaniu „najlepiej sprzedające się samochody w Szwecji”.

Tego nie przetłumaczysz…, czyli fika

A pozostając w temacie słodkości, to zapraszam na przerwę na kawę. Dlaczego kawa i słodkości? Bo nie zapraszam Was tylko na kawę, ale na fikę. Czym właściwie jest fika? To jest taka przerwa na kawę, podczas której pije się kawę i je się ciastko. Choć może lepiej jest nie tłumaczyć tego zwrotu i sami Szwedzi nie lubią za bardzo tłumaczenia, bo uważają, że jest to ich dobro narodowe, właściwie taki ewenement społeczny i po prostu nie ma swojego tłumaczenia. Fika to fika.

Jest to również jedno z tych słów, które poznaje się w Szwecji na samym początku i naprawdę wszyscy je znają. A obecnie to nawet moje ulubione słowo moich rodziców i często sami siebie wołają fikę. A musicie wiedzieć, że w Szwecji pije się kawę o każdej porze dnia, często też i nocy. Najczęściej czarną. I nie każdy ma w domu czajnik, ja też swój czajnik kupiłam dopiero po kilku miesiącach, po tym jak wprowadziłam się do Szwecji. Bo jednak lubię herbatę. Ale wiele osób pije tylko kawę i mają ekspresy do kawy, ale nie mają czajników.

Fika to nie deser

Wracając do fiki, można pić kawę samą, jasne. Chociaż to z reguły nazywa się wtedy kaffepaus – przerwa na kawę. Fika to najczęściej dodatek czegoś słodkiego, niedużego, ale zawsze. Żebyśmy się dobrze zrozumieli, fika to nie jest podwieczorek. Nie jest to też deser, np. po obiedzie. Jest to raczej każda możliwa okazja, by zrobić sobie przerwę – przerwa w pracy, przekąska w ciągu dnia, obgadanie czegoś. Wtedy idziemy na fikę czyli kawę i ciastko. Możemy w domu, w pracy, możemy się z kimś umówić na mieście. Ceny kawy są nieco wyższe, ale podobne do tych w kawiarniach w Polsce.

Jak planujemy się z kimś spotkać, to nie tylko na kawę, ale też np. na kolację. Opowiem Wam co nieco na temat przygotowywania jedzenia dla rodziny i znajomych.

Stół szwedzki

Na początek może mała lekcja języka szwedzkiego i angielskiego jednocześnie. Słowo szwedzki stół. Powiem Wam, gdy ja pierwszy raz przyjechałam do Szwecji, to pokazałam palcem na szwedzki stół i powiedziałam, że u nas mówi się na to „swedish table”, czyli szwedzki stół. Okazało się, że to nie jest poprawne słowo po angielsku. Więc teraz słowo na szwedzki stół po szwedzku to stół na kanpki, czyli smörgåsbord. A szwedzki stół po angielsku, to smorgasbord. Słyszycie podobieństwo? To dlatego, że Anglicy określenie na szwedzki stół wzięli z języka szwedzkiego. Koniec lekcji na dziś 🙂

W Szwecji zwykle są dwa stoły, na jednym stole stoi jedzenie, a przy drugim się je i zwykle stoją tam tylko napoje. W Polsce z reguły mamy suto zastawiony stół, że nogi się uginają, mnóstwo różnych sałatek, dań, mięs, faszerowanych jaj i w ogóle wszystko, co jest możliwe i to wszystko stoi na stole. A ewentualnie gdzieś się robi więcej miejsca, żeby jeszcze trochę dołożyć.

Dokładka zamiast biesiadowania

Na tym jednym szwedzkim stole, z którego wszyscy nakładamy, najpierw jest obiad. Nie jakiś superskomplikowany, po prostu większa ilość, ale tak jakbyśmy robili obiad sami dla siebie. Zawsze bierze się natomiast dokładkę. Czyli obiad, zjemy, dokładka obiadu. Później chwila przerwy, deser, który stoi na tym szwedzkim stole. I deser nie jest dokładany do obiadu. Obiad jest sprzątany, a na stole stoi tylko deser. Potem dokładamy sobie deseru, bo przecież Szwedzi lubią dokładki. Później deser jest sprzątany i na samym końcu jest kawa, chipsy i godis, czyli nasze wspomniane wcześniej żelki. I te żelki nie znajdują się na szwedzkim stole, a raczej w wielkiej misce, która jest przekazywana sobie przy stole, od jednej osoby do drugiej ta miska krąży, każdy bierze kilka sztuk i czeka na to, aż miska do niego z powrotem wróci 🙂

Czy Szwedzi lubią polską kuchnię?

My wprowadziliśmy jeden dodatkowy element do wieczornego jedzenia słodyczy, bo bardzo często przywozimy słodycze z Polski. Szwedzi uwielbiają polskie słodycze – krówki, ptasie mleczko, delicje, ale też np. polskie ciasta. To jest taki fajny element i Szwedzi zawsze polskie słodycze chwalą. I chwalą też polską kuchnię. Bo muszę Wam powiedzieć z jakim określeniem się spotkałam, jeśli chodzi o to, co Szwedzi mówią o polskiej kuchni? Otóż polski obiad jest jak wizyta u babci – ogromna ilość jedzenia, które jest pyszne, ale wszystko trzeba zjeść.

Jedzenie na każdą okazje

Jeśli miałabym pomyśleć o takich dniach w Polsce, gdzie się je określone produkty, to najpewniej byłby to tłusty czwartek, może śledzik i jakieś dodatkowe okazje w stylu jajeczko w pracy czy wigilia firmowa. Natomiast Szwedzi zawsze znajdują okazje, by się wspólnie spotkać i poświętować. Opowiem Wam o narodowych dniach albo okresach, jedzenia konkretnych potraw i konkretnych produktów.

Tradycje są zwykle takie same w całym kraju, natomiast czasami zależą od regionu – inaczej się je na dalekiej północy, a inaczej na południu, gdzie cały czas widoczne są jeszcze wpływy Danii. Bo część południowa dawniej należała właśnie do Danii.

Jedzenie raków w sierpniu – kräftskiva

Zacznijmy od tego, co zawsze wzbudza u mnie mocniejsze bicie serca, gdy idę do supermarketu, czyli sierpniowe jedzenie raków. Takie imprezy w sierpniu, do których Szwedzi się przygotowują w taki zabawowy sposób. A serce bije mi szybciej, bo wchodząc do sklepu widzę mnóstwo biało-czerwonych dekoracji. To dlatego, że Szwedzi lubią takie dekorowanie różnych eventów i są biało-czerwone balony, girlandy z rakami, jakieś słomki, a także takie wielkie śliniaki, które się ubiera na tę imprezę jedzenia raków. Bardzo sympatyczny zwyczaj.

Kiszony śledź na śniadanie

Drugi zwyczaj, o którym muszę Wam powiedzieć, bo myślę, że część z Was słyszała o tym szwedzkim przysmaku. Dzień jedzenia sfermentowanej ryby – Surströmming. Jest to trzeci czwartek w sierpniu. Ta fermentowana, kiszona ryba, to nie jest nasze śniadanko, ani też przysmak Szwedów, jak niektórzy lubią je nazywać.

Fermentowane śledzie je się głównie na północy, na południu to często wydarzenie raz w życiu i jak już kogoś spotkało, to się raczej cieszy, że nie musi tego robić po raz kolejny. Jeśli dostaniecie lub chcecie kupić taką puszkę, to są one często wybrzuszone. I to nic dziwnego, bo taki ferment, że co się dziwić, że prawie pęka. Warto pamiętać, by puszkę otwierać albo pod wolą by zniwelować smrodek, albo na powietrzu. W zależności od tego, jak wrażliwe macie nosy.

Jak je się Surströmming

Ten śledź to dodatek, a je się go na cienkim chlebie z ziemniakami, śmietaną, koperkiem i czerwoną cebulą. I uwaga, tradycyjnie jest ta potrawa jedzona z mlekiem lub wódką. Trochę skrajności, nie wiem na co bym się zdecydowała. Ale tak właśnie się je w sposób tradycyjny.

Teraz to ekstremalne doznania, a dawniej był to sposób na to, by rybę zakonserwować w czasach, kiedy Szwecja była krajem, gdzie za sól płaciło się jak za zboże i było jej po prostu mało.

Okazje do jedzenia słodkości

W Polsce, tak jak wspomniałam, takim dniem jedzenia charakterystycznej potrawy jest np. tłusty czwartek, kiedy jemy pączki. A w Szwecji jest mnóstwo okazji, by zjeść coś słodkiego.

Dzień ślimaków (bułeczek) cynamonowych, czyli kanelbulle. Wypada w październiku, kiedy już na dworze robi się trochę chłodniej, więc tai cynamonowy pyszny przysmak z gorącą kawą – rewelacja. Warto zrobić je samemu, bo te z polskich kawiarni niestety nie oddają prawdziwego smaku.

Bardzo ciekawy dzień, to dzień gofrów przypadający 25 marca, czyli Vaffeldagen. Tutaj ciekawa historia, bo tak naprawdę na początku był to Vårfrudagen czyli dzień naszej pani, czyli że wiosny. No i tak przekazywano to słowo jak głuchy telefon, przemielono przez różne szwedzkie dialekty, aż w końcu Vårfrudagen stał się Vaffeldagen, czyli dniem gofrów.

A jest to też taki dzień, który jest pierwszym zwiastunem wiosny. Dawniej za taki dzień uważano ten, gdy ubierano dziecko w kurteczkę i gdy dziecko wysłane by obejść dom wróciło bez wdepnięcia w śnieg, to oznaczało, że wiosna nadeszła.

Kolejne pyszne i słodkie przysmaki, to bułeczki adwentowe jedzone w dzień świętej Łucji, czyli Santa Lucia. Jest to niezwykle przyjemny zwyczaj, bo jest to dzień, kiedy dzieciaki wcześnie rano przynoszą rodzicom bułeczki z szafranem. I to jest jedyny czas, kiedy do pieczywa dodaje się tę drogą, ekskluzywną przyprawę, czyli szafran. Nie żeby dzieci same piekły, bo raczej robią to wcześniej z rodzicami. Ale jakże miło dostać rano gorącą kawę z aromatycznymi bułeczkami.

Dalej bułeczki, bo jakże by inaczej. Bułeczki postne, czyli Semla. To tak najbliżej naszego tłustego czwartku i obecnie jest to wersja niezwykle kaloryczna. Tyłek rośnie od samego myślenia – bułka, masa migdałowa, bita śmietana i cukier puder. Fajna jest tradycja, skąd właściwie się wzięły te bułki. Było to związane z wyczekiwaniem, by przetrwać zimę i dotrwać do Wielkanocy. Więc robiono takie niezbyt słodkie, ale słodkawe bułeczki. Wykrajało się środek i przekładało do garnka, dodawało migdałów, odrobinę śmietany i masła i gotowało aż powstawał taki krem i z powrotem pakowało do środka tych bułeczek. Taką pyszną bułeczkę, już zamkniętą, maczano w mleku z cynamonem i jadło na ciepło. Teraz niestety ten zwyczaj maczania w mleku odpada, bo z bitą śmietaną mleko mogłoby się trochę pokłócić.

I mój absolutnie ulubiony zwyczaj świąteczny, to wspólne robienie pierniczków pieprzowych (pepparkaka) ale uwaga, nie mają w składzie pieprzu, a mają korzenne przyprawy, które myślę, że wszystkim przywodzą na myśl święta: imbir, goździki, cynamon. My najczęściej spotykamy się ze znajomymi w jakiś weekend przed świętami i bardzo często dzieci wykrawają takiego cienkie pierniczki, w różnych formach, niezbyt pięknych, ale smacznych, a później wspólnie spędzamy wieczór. Na koniec każdy zabiera taki woreczek swoich pierniczków i już w domu chowamy go głęboko w szafie, żeby co nieco nam na święta zostało.

Jedzenie na Święta

No i jak już doczekaliśmy do świąt, to przejdźmy do jedzenia wytrawnego, czyli tego w jaki sposób się je w święta w Szwecji. W Polsce mamy karpia na Gwiazdkę i żurek na Wielkanoc. A w Szwecji na wszystkie Święta są bardzo podobne dania. Dwie pozycje obowiązkowe – zawsze mięso i zawsze śledź. Mięso to najczęściej wieprzowina i klopsiki, trochę się to zmienia, w zależności od tego, czy jest to Wielkanoc, czy Boże Narodzenie, czy inne święto. Chyba że mięsa nie je się w ogóle, to jest dużo opcji wegetariańskich i wegańskich, które można wykorzystać podczas świąt. Śledź, w różnej postaci, ale nie fermentowany, no już dajcie spokój. Po prostu śledzie w zalewach, słoikach, różnych sosach. Też spotkałam się z tofu a’la śledź. Alternatywa wegetariańska czy wegańska również istnieje.

Co mnie najbardziej zaskoczyło podczas moich pierwszych Świąt Bożego Narodzenia w Szwecji, to fakt, że wszystkie dania się ustawia na szwedzkim stole. I ciepłe, i zimne, ale zaczyna się od jedzenia zimnych, a potem dopiero je się ciepłe, które w sumie już są zdążyły zrobić się zimne. W ostateczności jemy najpierw na zimno, a potem na chłodno.

Jakie smaki na wyjątkowe okazje?

Mówiąc o jedzeniu świątecznym, nie możemy zapomnieć o takich świętach jak np. urodziny. W Szwecji zawsze na takie okazje jest jeden tort – Prinsesstårta, czyli tort księżniczki. Robi go się w ten sposób, że na dole jest podstawa z biszkopta, następnie umieszcza się odrobinę dżemu malinowego bądź innego czerwonego, później jest taka masa budyniowo-waniliowa, a na końcu góra, i to dosłownie, góra bitej śmietany. Bo powstaje taka kopułka, która potem jest obłożona marcepanowym dywanikiem. Więc powstaje taka jasnozielona kopuła z marcepanową górą, która na wierzchu ma jeszcze czerwoną różyczkę, również marcepanową.

I jest to bardzo charakterystyczny obraz tortu szwedzkiego, który też często można znaleźć np. na kartkach urodzinowych. Ilustracje tego tortu. Każdy w Szwecji sobie kojarzy ten tort jako odświętny. Mogą być różne okazje i różne warianty: czasami białe na ślub, czerwone na Gwiazdkę, pomarańczowe na Halloween z pajęczynami zrobionymi z lukru, ale też różowe czy niebieskie torty… Opcji jest wiele do wyboru, ale zawsze baza jest ta sama.

Tort, który mnie najbardziej zaskoczył

W Szwecji je się również jeszcze jeden rodzaj tortu i to jest mój pierwszy tort, którego spróbowałam na pierwszym wydarzeniu w Szwecji, to były akurat Chrzciny. Bardzo mi się ten tort spodobał. Ogromny, płaski tort. Z wierzchu wyglądał jakby miał taki pyszny waniliowy krem, odrobinę zielonych dekoracji i mandarynek. Podeszłam bliżej, a tak się okazało, że ten waniliowy krem, to po prostu majonez. A jak pokroiliśmy, to w środku szynka, łosoś, krewetki… nie narzekam! Ale spodziewałam się, że będzie to pyszny, może bezowy tort, a był to tort kanapkowy, czyli Smörgåstårta. Słyszałam, że są popularne również w Finlandii i na Islandii.

W Szwecji bardzo powszechne, jeśli np. mamy jakieś spotkanie, gdzie nie mamy możliwości gotowania lub przygotowywania posiłku. Wtedy każdy nakłada sobie taki kawałek tortu. Kroi się go dosyć dobrze, bo jest dość zbity i nic się nie rozpada. Możemy sobie ukroić kawałek jak tradycyjnego tortu i trochę popłakać, że jednak nie jest słodki, a wytrawny.

Jak się robi ten wyjątkowy tort?

Wyobraźcie sobie, że robicie tiramisu. Czyli namoczone biszkopty przekładamy kremem, potem znowu biszkoptami i znowu kremem. Tak samo się robi tort kanapkowy, z tym, że zamiast pysznych namoczonych w kawie biszkoptów mamy chleb żytni, a zamiast kremu z Amaretto mamy majonez. A pomiędzy mamy dodatki – szynka, łosoś, jakieś warzywa, sałatę, ogórki, pomidor. Raczej nie za dużo warzyw, właśnie po to, żeby się tort nie rozsypywał. W dodatku torty stawia się również na szwedzkim stole. To nie jest tak, że jedna osoba czy jubilat kroi tort i rozdaje każdemu talerz. Zamiast tego każdy podchodzi do stołu i nakłada sobie tyle ile chce. I to jest plus, bo zjemy tyle na ile się czujemy i jeśli chcemy większą porcję, to nikt nas nie krytykuje, możemy większą. A jeśli chcemy odrobinę, to możemy wziąć mniejszy kawałek, bo przecież zawsze jest dokładka.

Czas wolny

To jak pojedliśmy i odpoczęliśmy, to pora na inną formę spędzania wolnego czasu, czyli wypoczynek wśród natury.

To jest bardzo popularne, że gdy przychodzi weekend, to wiele osób pakuje swoje kosze piknikowe do samochodu, swoich bliskich też pakuje do samochodu, a potem udają się do parku, nad morze lub do lasu. Jeśli Wy również macie taki pomysł, to polecam, by zrobić to jak najwcześniej. Nie musi być to 6 rano, ale raczej 9-10 niż późniejsze godziny. Bo im później, tym bardziej tłoczno. I możemy przyjechać na pełen parking samochodów i osób, które wpadły na ten sam pomysł.

Grillowanie wśród natury

Co najczęściej robi się w parku? Nie licząc aktywnego spędzania wolnego czasu – biegania, spacerowania, wiele osób spędza czas z bliskimi na grillowaniu bądź przy ognisku. Co trzeba zrobić, żeby sobie takie ognisko zorganizować? Najczęściej można zrobić to bezpłatnie, w recepcji parku. Jeśli jest to większy, lepiej oznaczony kompleks, to bardzo często posiada swoją recepcję. Tam się udajemy i pytamy o dostępne miejsca np. do grillowania. Bardzo często są i tak, można często zrobić to bezpłatnie. Ale zdarza się, że będziemy musieli zapłacić, jeśli np. na zarezerwowany termin się nie pojawimy. Chodzi o to, żeby nie rezerwować zbyt wielu terminów i żeby każdy mógł z tych miejsc korzystać przy ładnej pogodzie.

W Szwecji pogoda nigdy nie jest zła

Ale tak naprawdę wiele osób spędza czas na powietrzu niezależnie od pogody. W Szwecji mam wrażenie, że pogoda nigdy nie jest tragicznie zła, po prostu jesteśmy nieodpowiednio ubrani.

No i może podoba nam się szwedzka natura, bo jest przepiękna, ale niekoniecznie to, że pada na nas deszcz. Więc jeśli udajecie się na swojego grilla i nagle zacznie padać, to bez obaw. Bardzo często przy paleniskach znajdują się też domki, takie duże wiaty, w których możemy się schronić przed wejściem i przed wiatrem. W domkach też często jest dostęp do bezpłatnego drewna na opał. Te małe domki skrywają jeszcze więcej tajemnic, bo często znajdziemy tam worek z piaskiem lub konewkę, by odpowiednio zabezpieczyć nasze miejsce, gdy skończymy grillowanie lub ogniskowanie.

I być może pomyślicie teraz, no jak to, mówię o aktywnym spędzaniu czasu, o wypoczynku wśród natury, a tu tak naprawdę tylko grillowanie. Też nie do końca, bo to sposób spędzania wolnego czasu, ale ludzie z reguły są bardzo aktywni, ćwiczą regularnie – zarówno sami na siłowni czy biegając, spacerując, ale też spotykają się na gry zespołowe: badminton – raczej wewnątrz, w halach, a nie na zewnątrz, bo u nas strasznie wieje), padel- połączenie squasha i tenisa, czy siatkówka. To jest taka forma spędzania wolnego czasu, a potem może się to zakończyć grillem, jak najbardziej.

To jest bardzo dobre połączenie, że jesteśmy na świeżym powietrzu i jesteśmy dosyć aktywni, bo nie tylko biesiadujemy, ale też przechodzimy, idziemy na spacer, dbamy o dobre samopoczucie i zdrowie, tak psychiczne, jak i fizyczne.

Szwedzkie tradycje, które warto pożyczyć

Przechodząc do podsumowania, opowiem Wam krótko o rzeczach, które ja zapożyczyłam ze szwedzkich tradycji, i Wam także je polecam.

  1. Leniwe piątki i spędzanie czasu z rodziną. To jest coś, co robimy w niemal każdy piątek i po prostu odpoczywamy przed weekendem. Zbieramy myśli, ale nie zastanawiamy się co trzeba zrobić. Po prostu korzystamy z tego, że jest piątek, idzie weekend, możemy w końcu odpocząć.
  2. Spędzanie czasu na powietrzu, wśród natury i w sposób aktywny. Jeśli mamy możliwość, spędzajmy jak najwięcej czasu na zewnątrz, bo jest to dobre dla naszego samopoczucia, ale też odporności.
  3. Celebrowanie małych okazji w ciągu roku, ale też czas na tę małą fikę na co dzień. Myślę, że warto po prostu docenić to, w jakim miejscu się znajdujemy. Znaleźć czas, by zrobić tę pauzę – fikę, kawę i ciastko (więc do tego smacznie), z osobami, na których nam zależy.

To był szósty odcinek podcastu „Mówię jak zdrowo”. Dziękuję za wysłuchanie tego odcinka. A żegnam się z Wami standardowo szwedzkim „cześć”, czyli – hej då!

Podobne wpisy

Wykorzystujemy pliki cookies, które są niezbędne dla prawidłowego działania strony. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookies w Twojej przeglądarce Zamknij