Gdy Cristiano Ronaldo publicznie prychnął na Coca-Colę, moją pierwszą myślą było: „To tak można?”. A drugą: „Co z tego wyniknie?”
To sytuacja bez precedensu. Oto piłkarz zaczął konferencję prasową od posprzątania na stole. Podczas Euro 2020 Portugalczyk Cristiano Ronaldo schował poza kadr postawione przed nim butelki Coca-Coli, jednego ze sponsorów mistrzostw, by zrobić miejsce dla nowego bohatera. „Agua!” – przemówił krótko, acz treściwie, podnosząc butelkę wody. I pokazując, do picia którego napoju zachęca.
Przekaz był krystalicznie czysty, a jednocześnie orzeźwiający. Nie pamiętam innego sportowca, który tak otwarcie powiedziałby „nie” śmieciowemu jedzeniu. Dobrze znam za to inne obrazki: piłkarzy chrupiących chipsy czy wlewających w siebie gazowane napoje. Oczywiście nie w prawdziwym życiu, a w tłusto opłacanych reklamach, bo tylko tam mogą sobie na to pozwolić. W ich diecie nie ma wszak miejsca dla pustych kalorii, o czym słyszymy choćby w kontekście Roberta Lewandowskiego (na marginesie, twarz Coca-Coli w latach 2010-2017).
To ponury paradoks, że piłkarze – doskonale świadomi swojej popularności i wpływu na, mówiąc brzydko, konsumentów – masowo reklamują to, czego sami unikają jak ognia. Czyżby Ronaldo postanowił w końcu zerwać z tą hipokryzją? Złośliwi powiedzą, że i on był częścią problemu, gdy jako 21-latek reklamował Coca-Colę (sic!), a mając 28 lat – KFC.
Colę odtrącił publicznie jako piłkarz już 36-letni. I – co może ważniejsze – jako ojciec. W niedawnym wywiadzie przyznał, że irytuje go, gdy jego syn, piłkarz dziecięcego zespołu Juventusu Turyn, sięga po śmieciowe jedzenie i słodkie gazowane napoje. Zdarzenie z konferencji prasowej nie jest więc przypadkiem odosobnionym, wyrwanym z kontekstu, a pójściem o krok dalej w już wcześniej nakreślonym kierunku.
Skutki niecodziennej szczerości
Pogarda z jaką Ronaldo wymawia przed kamerami nazwę „Coca-Cola”, wydaje się szczera, a sam gest spontaniczny, nieobliczony na zysk finansowy czy wizerunkowy. A jako że w świecie reklamy szczerość i bezpośredniość to towar deficytowy, komunikat Ronaldo natychmiast poszedł w świat. Ba, wystrzelił z prędkością światłowodów. Czy jednak cokolwiek zmieni?
Odrzućmy złudzenia – miliony ludzi nie przestaną nagle pić przesłodzonych napojów. Nie zapowiada się też, by logotypy firm takich jak Coca-Cola zostały wyproszone ze sportowych aren jako nielicujące z trybem życia atletów. Gest Ronaldo, niegodzącego się na publiczne występowanie wśród butelek słodzonego napoju może jednak zrobić coś innego. Powiedzmy, że tak zupełnie zwyczajnie kogoś zainspirować.
Na przykład tytułowego zwykłego człowieka (w tej roli autor tekstu), który w codziennym życiu często staje przed wyborem między windą a schodami lub między batonem a jabłkiem. I ten zwykły człowiek złapał się ostatnio na tym, że jakby częściej zdarza mu się wybierać te zdrowsze opcje. I że w momencie zawahania słyszy portugalski głos mówiący „Coca-Cola, ugh… Aqua!”.
Zdjęcie: Omid Armin z serwisu Unsplash