#3 Czy superfoods dadzą nam zdrowie i jakie są polskie cud-produkty

by Ola Olsson

Zapraszam na opowieść o superfoods, o tym czego (nie)magicznego szukamy w jedzeniu oraz o tym, jak jeść zdrowo, a nie drogo – podcast i zapis tekstowy

Zdjęcie: Roman Synkevych z serwisu Unsplash

Superfoods – zapis odcinka

Wyobraź sobie taką scenę: jesteś w sklepie i stopniowo zapełniasz koszyk, kupując zwykłe, codzienne produkty. Nagle… Twój wzrok pada na kącik z napisem ZDROWA ŻYWNOŚĆ. Zmierzasz do tego zdrowego zakątka i być może myślisz sobie: Tam znajdę coś arcyzdrowego, najzdrowszy produkt w mieście!. A znajdujesz superfoods, a więc tak zwaną zdrową żywność.

Mówię „tak zwaną” – i to jest ważne – bo jest to termin marketingowy. I owszem, znajdziemy jego definicję w wielu miejscach, ale nie naukową, bo taka nie istnieje. Hasło superfoods jest trochę jak slogan Probably the best beer in the world. Wielu z nas słysząc o prawdopodobnie najlepszym piwie, myśli: Najlepsze? Raczej wątpię. Ale slogan, przyznacie, jest całkiem chwytliwy.

Chwytliwa jest też nazwa superfood, bo ja przynajmniej tak mam, że gdy ktoś mówi: „jedzenie”, ma moją ciekawość, a gdy mówi: „super jedzenie” – ma też moją uwagę. Cytując postać, w którą w filmie Django wcielił się Leonardo DiCaprio: You had my curiosity… but now you have my attention.

Bo jak tu przejść obojętnie obok czegoś, co jest super?

Słowo to zapowiada wyjątkowe doznania, obiecuje niezwykłą moc. A pewnie zgodzicie się ze mną, że jedzenie także może być super. Na przykład supersmaczne, megapachnące, turbosłodkie, hiperkwaśne, czy niebywale wprost gorzkie…

A smak wskazuje na właściwości i czujemy to nawet intuicyjnie. Gdyby posadzić nasz mózg w szkolnej ławce i spytać go: „Czy cytryna jest zdrowa? Odpowiedź uzasadnij”, nasz mózg pewnie poprawiłby okulary, odchrząknął i odparł: 

Cytryna jest mocno kwaśna, szczypie w język… a więc ma dużo witaminy C, która jest zdrowa… Tak więc… tak! Cytryna jest zdrowa. A im bardziej kwaśna, tym zdrowsza.

Analogicznie zdaje nam się, że gorzki syrop jest zdrowszy niż słodki. Może dlatego, że myślimy: jak coś jest gorzkie, to musi działać, a może dlatego, że w piosence otwierającej serial  „Na dobre i na złe” słyszeliśmy, że gorzki lek najlepiej leczy. 

Dobra, ale wracając z Leśnej Góry do tematu superfoods i przechodząc do konkretów.

Dziś opowiem Wam…

  • Czym właściwie są superfoods i jakie produkty mają szansę na ten zaszczytny tytuł
  • Czy naprawdę działają, czy może jednak nie do końca?
  • Co wspólnego mają superfoods z kandydatami na prezydenta i z czego wynika ich niezwykła atrakcyjność?

Ale to nie wszystko, bo przedstawię Wam też nasze rodzime super produkty prosto z polskich krzaczków, które często są niedoceniane, a szkoda, bo warto się im przyjrzeć.

Zacznijmy od początku, a więc od wyjaśnienia, czym są superfoods.

Być może słyszeliście o niektórych z nich: nasionach chia, jagodach goji czy spirulinie. Otóż w worku Superfoods znajdują się produkty bogate w substancje, które mają wywierać prozdrowotny wpływ na organizm. Co ważne, produkty te powinny być jak najmniej przetworzone, a formą przypominać żywność.

Jak odbywa się koronacja na superfoods?

Powtórzmy –  nie ma żadnych norm prawnych, więc podobnie jak w przypadku suplementów diety – pozostaje nam zaufać producentom na słowo, a raczej zaufać opisowi na opakowaniu.

Opis zawiera terminy od których może zakręcić się w głowie:

  • antyoksydanty,
  • wolne rodniki,
  • fitoestrogeny

Ale, bez obaw! Pamiętajcie, że po to jestem, by pomóc Wam zrozumieć świat skomplikowanych związków w jedzeniu i sprawić, by temat był łatwiej przyswajalny.

Tymczasem przyjrzyjmy się temu, skąd w ogóle moda na superfoods. Skąd właściwie wzięło się pragnienie wyjątkowego, bardzo skutecznego pożywienia? Odpalmy więc wehikuł czasu i odwiedźmy kuchnię jaskiniowców.

Po co jemy, czego chcemy?

My, ludzie, od zawsze jemy by przeżyć. Na początku ciężko było przewidzieć, kiedy ponownie będziemy mogli napełnić żołądki. W efekcie, najadanie się na zapas stało się naszym ewolucyjnym nawykiem, a mechanizm widzę jedzenie, więc jem z pewnością dołożył swoją cegiełkę do współczesnej epidemii otyłości i obecnie nie ułatwia nam odchudzania.

Tak więc najpierw jedzenie od razu zjadaliśmy, a dopiero z czasem stopniowo uczyliśmy się je uprawiać i hodować. Jedzenie przestało być zatem sprawą życia i śmierci. Zaczęliśmy je poznawać, a także opiekać nad ogniem i konserwować. Po co? Po to, by smakowało lepiej i by starczało na dłużej.

Chcieliśmy też, by jedzenie coś w nas zmieniało:  zmniejszało ból, poprawiało humor, dawało siłę.  I jak szaleni rzuciliśmy się w wir zielarstwa, wędzenia, fermentacji oraz krzyżowania gatunków. A to ostatnie po to, by uzyskać te jak najlepsze, jak najbardziej odporne gatunki o specjalnych właściwościach.

Szukaliśmy rozwiązań, które zawsze działają, i to się nie zmieniło aż do dziś. Wciąż nie chcemy półśrodków, czegoś co czasem działa, a czasem nie. Także gdy chodzi o jedzenie – chcemy by było supersmaczne i to zawsze. Jeszcze kilkanaście lat temu winogrona były rosyjską ruletką: w jednej kiści były i kwaśne i słodkie owoce. Dziś wszystkie mają być super – słodkie, bez pestek, o idealnym kształcie i równym zabarwieniu.

Czy żywność może być magiczna?

Jeśli zajrzycie do wspomnień z dzieciństwa, to zapewne przypomnicie sobie, że już jako dzieci widzieliśmy jak wiele specjalnej żywności działało tu i teraz: Magiczny napój gotowany przez druida Panoramiksa natychmiast dodawał niewyobrażalnej siły Asteriksowi i jego przyjaciołom z wioski. Sok z gumijagód wzmacniał elastyczne mięśnie łydek gumisiów, a nie wiedział o nim nawet Michael Jordan w Kosmicznym meczu.

Magia, powiecie? To przypomnijcie sobie puszkę zwyczajnego szpinaku, który sprawiał, że biceps  marynarza Popeye’a rósł szybciej niż mięśnie NRD-owskich atletek.

A dlaczego o tym opowiadam? Bo to pokazuje, czego oczekujemy, zresztą nie tylko od żywności. Wszyscy lubimy widzieć związki przyczynowo-skutkowe: naciskam włącznik – zapala się światło, piję kawę – od razu czuję się żywiej i mam więcej energii.

Jak reklamuje się superjedzenie?

W ten sposób reklamuje się obecnie wiele produktów – napój da orzeźwienie, guma do żucia zmrozi i odświeży, zjedzone rano ciastko zapewni  energię na cały poranek… listę można by ciągnąć długo.

Reklamy celują w naszą chęć poprawy życia.
Obiecują lepszą przyszłość, jeśli tylko sięgniemy po dany produkt. Najlepiej gdy jest on nowy, bo kto z nas nie jest ciekawy nowości? Pewnie i Wy pamiętacie reklamę pewnego napoju i jego niespotykanych dotąd smaków. Były to odpowiednio: guanabana, kumkwat, persymona, salak. Nowe, świetne, egzotyczne!

Produkt z kategorii superfoods odpowiada na tę chęć, by próbować czegoś nowego
A jednocześnie jest trochę jak kandydat na prezydenta. Słuchając o nim mamy wrażenie, jakby w pojedynkę mógł naprawić nasz świat i wszystko zmienić na piękne. A doskonale wiemy, że takie coś potrafią tylko różowe okulary.

Co obiecują nam superfoods?

Składanych obietnic jest wiele. Wydaje się, że jeden superfood wystarczy, by zapewnić nam witalność, piękną i promienną cerę, a także nas odmłodzić i ochronić przed chorobami. Co więcej, w niektórych opisach znajdziemy podane wprost zapewnienia, że superfoods zwalczają nawet nowotwory. A tymczasem obecnie nie ma dowodów na to, że tak jest.

I jeśli zdarzyło Wam się ulec obietnicom producentów i kupić jakieś egzotyczne superfoods, to możemy sobie przybić wirtualną piątkę. Bo muszę Wam się przyznać, że ja również widziałam u siebie wiele objawów, na które lekarstwem był np. młody jęczmień.

To jest trochę tak jak z horoskopami –  gdy czytamy o jakichś dolegliwościach, to wysoce prawdopodobne, że uda nam się je do nas dopasować.

Czy superfoods są zdrowe?

Zdecydowanie tak. Wiele z nich za sprawą antyoksydantów, które wyłapują wolne rodniki.

Wolne rodniki, to tacy delikwenci, którzy może wypili nieco za dużo oglądając mecz reprezentacji i gdy wracają wkurzeni do domu,  a to wpadną na śmietnik, a to przewrócą się  na czyjś samochód.

I jeśli wolnych rodników jest za dużo, to mogą w organizmie trochę napsuć i przyczynić do rozwoju chorób oraz przyspieszyć procesy starzenia. I po takich delikwentów idą antyoksydanty. Biorą ich pod pachę i bezpiecznie odprowadzają do domu, czyli na zewnątrz organizmu. I nawet jeśli nikt tego nie filmuje, to powiem Wam, tak właśnie jest. 

A co na to badania naukowe?

Tym razem  nie amerykańscy, ale  polscy badacze, z Lublina, wyizolowali ekstrakt z jagód Goji, a potem tym ekstraktem potraktowali komórki raka piersi. Efekty są obiecujące, bo ekstrakt zadziałał antynowotworowo, a jednocześnie nie miał toksycznego wpływu na zdrowe komórki.

Pamiętajmy jednak, że nie były to zjedzone jagody, a wyizolowany ekstrakt, który został podany bezpośrednio do komórek. Dzięki temu ominął przewód pokarmowy, a więc nie został naruszony przez jego enzymy trawienne. Zatem wyciąganie wniosków „jedzenie jagód pomaga na raka” jest bardzo pochopne.

Kupujemy, bo chcemy dobrze

Wiele osób natomiast sięga po takie produkty, bo traktują to jako inwestycję w zdrowie. Bo przecież nie zaszkodzi, a być może pomoże.

I właśnie między innymi z tego, że chcemy dobrze – dla siebie i dla bliskich – wynika popularność superfoods. Mój znajomy dostał niedawno paczkę z firmy z, cytuję: „zdrowymi przekąskami i produktami na wzmocnienie”. Intencje były na pewno bardzo dobre i zostały wyrażone za pomocą produktów, które kusiły hasłami niczym świecące neony:  ORGANIC, DOBRE, ZDROWE, EKOLOGICZNE.

Te hasła to nie certyfikat zdrowej jakości Q, a jednak te produkty są opisane jako zdrowe. To całkiem kuszące – wskazać kilka produktów i powiedzieć: „Te są zdrowe, a tamte… zwykłe”. Tylko, że wcale tak nie jest. Czy robimy tak, bo jesteśmy leniwi? Niekoniecznie.

Dlaczego wierzymy w superfoods?

Raczej wynika to ze skłonności naszych mózgów do poszukiwania jasnego obrazu sytuacji. Zacytuję tu  fragment wywiadu z psycholog dr Joanną Heidtman dla portalu oko.press. Wywiad dotyczy czegoś innego, ale ten cytat pasuje tutaj jak ulał: 

„Człowiek bardzo źle znosi niejasność, gdy trochę jest tak, trochę inaczej, a trochę nie wiadomo. Najbardziej nas uspokaja, kiedy mamy jednoznaczne wyjaśnienie rzeczywistości wokół siebie.“

Dobrym uzupełnieniem tych słów będzie zdanie z artykułu Tomka Zielke dla portalu kukbuk.pl:

Chcemy wiedzieć, co nas zabije, a co nas wzmocni, prosto i konkretnie


No właśnie…

Chcemy jasnych, zrozumiałych odpowiedzi

A odpowiedź „to zależy”, mimo że najbardziej właściwa dla wielu pytań dietetycznych, nie jest tym co tygryski lubią najbardziej.

Chcemy konkretów i nawet od dziecka słyszymy jasne wytyczne żywieniowe: „Mięso zjedz, ziemniaki zostaw” Taki czytelny podział na żywność gorszą i lepszą. Tyle że świat jedzenia jest o wiele bardziej złożony.

I zastanówmy się, na ile ekscytująco brzmi zdanie: „Twój organizm pracuje odpowiednio, gdy dbasz o  wątrobę i nerki przez cały rok”. Mało ekscytująco, prawda? Na dodatek to brzmi jak dużo wysiłku. A o ile przyjemniej brzmi taki komunikat: „Wystarczy pięciodniowy detoks by oczyścić cały organizm z wszystkich toksyn”.

Czy superfoods są szybkie i skuteczne?

Tylko kilka dni, by wyeliminować zagrożenie, którego nie widzimy i nawet nie wiemy czy istnieje. Jak na przykład tak zwane „zakwaszenie organizmu”. A jednocześnie zdaje nam się prawdopodobne, bo jeśli coś złego ma się wydarzyć, to na pewno nam z tym naszym koślawym szczęściem. 

A tu słyszymy obietnicę znacznej poprawy małym wysiłkiem. Dodatkowo kupując stosunkowo drogie superfoods, możemy mieć wrażenie, że za taką cenę to te produkty muszą działać.

Jak wygląda lista superfoods?

Na listach superfoods znajdziemy na ogół od kilku do kilkudziesięciu pozycji, zależnie od fantazji autora. Na jednym blogu znalazłam rekordowe 123 (!) superprodukty, co może dać do myślenia. I tu przypomina mi się cytat z filmu Iniemamocni:

„Gdy wszyscy są super, nikt nie jest”

Z jedzeniem jest podobnie – gdy tak dużo produktów jest opisanych jako super, to znak, że po prostu bardzo wiele z nich posiada dobre właściwości. I właśnie urozmaicony jadłospis, bogaty w różnorodne produkty, jest kluczem do dobrego odżywiania

Jak daleko trzeba szukać superproduktów?

Mogą nawet rosnąć w naszych domach czy ogrodach. Bo gdybyśmy mieli iść tropem, że superfoods są bogate w substancje, które mają wywierać prozdrowotny wpływ na organizm, to jest to po prostu nieprzetworzona lub mało przetworzona żywność:

  •  warzywa i owoce
  • grzyby
  • rośliny strączkowe
  • nasiona i pestki
  • orzechy
  • oleje roślinne
  • ryby i owoce morza

Na nagłówek w gazecie się nie nadaje, bo za długi i nie ma w tym sensacji, ale tak właśnie jest.

I jeśli na śniadanie podobnie jak ja lubicie owsiankę, to być może zaskoczy Was fakt, że możecie zacząć dzień spożywając kilka produktów z kategorii superfoods. Dokładnie cztery, jeśli do płatków owsianych dodacie borówek, truskawek i orzechów włoskich.

Bo wszystkie są źródłem czegoś dobrego:  błonnika, zdrowych kwasów tłuszczowych czy polifenoli –  substancji, które również są antyoksydantami.

Polskie superfoods

Często znamy cudze superprodukty, pochwalmy zatem swoje. Na przykład nasiona lnu, które są równie wartościowe co nasiona chia, i są źródłem białka, błonnika i kwasów tłuszczowych omega-3.

Ja w domu mam i nasiona chia, i lnu, bo te pierwsze są świetne w deserach i owsiance, natomiast len jest podstawą domowego kisielu na odporność oraz wartościowym dodatkiem do koktajli.

Dobrze kupować całe ziarna, a nie odtłuszczone siemię lniane, bo to właśnie na dobrych tłuszczach zależy nam najbardziej. I żeby te tłuszcze wydobyć, ziarna trzeba wcześniej uszkodzić, np. w moździerzu, a jeszcze wygodniej zmielić w młynku do kawy lub mocnym blenderze

Przechodząc z nasion do jagód, możemy sięgnąć po pełne witaminy C i antyoksydantów jagody Goji. Możemy, bo czemu nie, ale one również mają swoich dublerów w postaci królujących późnym latem i jesienią: aronii, żurawiny i rokitnika, które także kryją w sobie bogactwo witamin i polifenoli.

Te polskie superowoce najłatwiej dostać suszone lub w formie soków. Ich kwaśny czy nieco cierpki smak możemy przełamać, mieszając je z miodem lub dodając słodsze owoce, np. banany.

Zielone koktajle z polskich superwarzyw

Na zdrowie wyjdzie nam niekoniecznie pity raz dziennie koktajl ze sproszkowanych alg morskich. Jasne, chlorella czy spirulina mają cały wachlarz witamin, a także białko i minerały, m.in. potas wzmacniający pracę serca. Ale natka pietruszki, szpinak i jarmuż – również!

I także doskonale sprawdzają się w koktajlach, tak warzywnych jak i owocowych. Bardzo prawdopodobne, że nawet dzieci zainteresuje intensywnie zielony koktajl z banana, brzoskwini i szpinaku z dodatkiem mleczka kokosowego. Więc jeśli najdzie was ochota by taki przyrządzić, może zróbcie od razu większą porcję 🙂

Warto też pamiętać, że najwięcej zyskamy, jeśli w naszym menu regularnie będą pojawiać się polskie cud-produkty noszące zielone peleryny:

  • szpinak
  • natka pietruszki
  • jarmuż
  • brokuły

Inne polskie cud-produkty

Do tej drużyny Avengersów warto dodać też m.in.:

  • kiszonki
  • buraki
  • pomidory z lokalnych upraw
  • czosnek

Czasem im prościej, tym zdrowiej, a wiele superfoods znajdziemy w najbliższym warzywniaku.

Na koniec przypomnijmy sobie, czego szukamy w jedzeniu

Dziś wiemy o wiele więcej o żywności. Co prawda nie szukamy już panaceum, a więc jednego leku na całe zło. Nie wierzymy też w kamień filozoficzny, eliksir młodości czy szczęścia. A jednak echa tych poszukiwań towarzyszą nam do dziś.

Nie liczymy też na eliksir miłości, ale mawiamy „przez żołądek do serca”. Choć nie szukamy eliksiru młodości, to przecież na każdym kroku słyszymy o kosmetykach lub produktach spożywczych, które mają nas odmłodzić lub chociaż zatrzymać proces starzenia.

Już nie łudzimy się też, że po nieprzespanej nocy kawa magicznie przywróci nas do życia. W dodatku doskonale wiemy, że używki, na przykład alkohol, mają przykre skutki uboczne. Jak mawiał Jan Himilsbach:  „Picie wódki to jest wprowadzanie elementu baśniowego do rzeczywistości”. Jednak następny dzień często baśni nie przypomina 🙂

A mimo to ciągle wierzymy, że jedzenie ma wielką moc, bo… tak trochę jest. Jednak kluczem do zdrowia jest nie jeden magiczny składnik, a wiele różnorodnych produktów składających się na zrównoważoną dietę.

Szczególnie skuteczna jest ona wtedy, gdy towarzyszy jej też aktywność fizyczna i dobry, zdrowy sen. A zanim zaśniecie, przypomnijmy sobie

Najważniejsze aspekty z tej opowieści

  • drogie zagraniczne superfoods da się zastąpić tańszymi polskimi odpowiednikami
  • podchodźmy z dystansem  do wszelkich obietnic, zwłaszcza, gdy zawierają niejasne dla nas terminy
  • nawet sięgając po superfoods, pamiętajmy, by nie rezygnować ze zdrowej diety

To był trzeci odcinek podcastu „Mówię jak zdrowo”. Dziękuję za dziś, do usłyszenia w kolejnym odcinku. Hej då!

Podobne wpisy

Wykorzystujemy pliki cookies, które są niezbędne dla prawidłowego działania strony. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookies w Twojej przeglądarce Zamknij